Co łączy ciekawy spot reklamowy z najnowszą powieścią Chucka Palahniuka lub
zaskakującą płytą Metalliki i Lou Reeda? Odpowiedź brzmi: pomysł.
Każdy z autorów, zanim rozpoczął pracę nad dziełem, musiał wpaść na pomysł o
czym i w jaki sposób opowie swoim odbiorcom. Dobrze wiedział, że
interesujący temat to połowa sukcesu (drugą jest proces realizacji). Dlatego
nieustannie szukał go, wykorzystując do tego sprawdzone metody. Następnie
przystąpił do pracy.
W kilku najbliższych postach przyjrzę się bliżej sposobom wyszukiwania
pomysłów. Zacznę od koncepcji zawartych w tekstach literackich, by następnie
przejść do tych ze świata reklamy.
Jak powstają pomysły na książkę i opowiadanie?
Każdy z pisarzy ma swoje metody na znalezienie weny. Jedni spędzają czas na
wertowaniu gazet i oglądaniu wiadomości, inni wolą poddać się mocy drzemiącej w
ich umyśle wyobraźni. Przykładem takiego pisarza jest Jeffery
Deaver. Autor thrillerów opowiedział w jednym z wywiadów, iż lubi odciąć
się od zewnętrznych źródeł. Kiedy rozpoczyna pracę, siada w ciemnym pokoju i
stara się wykreować zarys dzieła- pasujący do konwencji typowej dla jego
powieści (między innymi stwarza odpowiednich bohaterów, ustala krótkie granice
czasu akcji, rozplanowuje wątki).
Dość intrygujący sposób na poszukiwanie inspiracji miała Agatha Christie.
Pisarka żartobliwie przyznała się kiedyś, że pomysły swoich książek znajduje…
podczas zmywania. Jest to zajęcie tak głupie, powiedziała, że
zawsze rodzi we mnie myśl o zabójstwie. Doskonale ją rozumiem.
Jednak większość pisarzy, jak deklarują w wywiadach czy autobiografiach,
szuka tematów swoich książek w prawdziwym życiu. Obserwują bacznie własne
zachowanie i emocje, przyglądają się poczynaniom znajomych, jak i odkrywają
inspirujące materiały w radiowych audycjach, telewizyjnych programach, czy też
artykułach zamieszczonych w gazecie lub sieci. Nic dziwnego, życie dostarcza
najlepszych tematów.
Również i ja w ten sposób szukam inspiracji.
Prozę, którą popełniłem 🙂 od 2004 roku, wypełniają
wydarzenia/sytuacje z mego życia lub bliskich znajomych. Oczywiście, nie
opisuję ich wprost, ale umiejętnie wplatam wybrane wątki w świat fikcji.
Dużą dawkę inspiracji odnajduję w gazetach. Szczególnie cenię lokalną prasę.
Zawiera ona mnóstwo historii mieszkańców mego miasta i okolicy- opowiadających
o radościach i smutkach zwykłych ludzi.
Zdradzę Ci również tajemnicę, uwielbiam podglądać i podsłuchiwać. Mało tego,
wszystko to nagrywam…. na dyktafon.
Pierwszy sprzęt pożyczyłem od Taty. Potrzebowałem go do nauki języka oraz
nagrywania wykładów na studiach (zamiast notować wolałem słuchać prowadzących).
Szybko jednak zacząłem rejestrować nim (na kasetach) wszystkie myśli, pomysły,
a nawet fragmenty utworów, które rodziły się w mojej głowie, gdy nie miałem pod
ręką kartki oraz długopisu.
Tak pokochałem tę metodę, że dziś, zanim wyjdę z domu, sprawdzam czy mam
wystarczająco dużo miejsca na nagranie w komórce. Wykorzystuję ją również w
pracy zawodowej- ale o tym w jednym z kolejnych wpisów.
Na pewno dziwnie wyglądają chwile, gdy idę ulicą lub siedzę w autobusie
opowiadając komórce historię lub opisując otaczającą mnie rzeczywistość. Lecz
czego się nie robi dla utrwalenia dobrego pomysłu.
Od dawna wiadomo, że ulica jest kopalnią tematów. Korzystają z niej zarówno pisarze, dziennikarze, jaki i wielu innych twórców. Bowiem, wystarczy tylko bacznie ją obserwować i przysłuchiwać się dobiegającym z niej dźwiękom. Jeśli zrobi się to umiejętnie, pozyskanie dobrego tematu to tylko kwestia czasu. Właśnie, baczne obserwowanie i słuchanie…, im poświęcę kolejny wpis.