Podcast (Odcinek 18) – Sztuka pisania perswazyjnych tekstów

Skoro postanowiłem wprowadzić do mojego bloga opinie o książkach, pierwsza powinna dotyczyć pozycji wyjątkowej. Publikacji, która wywarła na mnie niezwykły wpływ  – dała do myślenia, namówiła do postawienia kilku kroków, zmotywowała do samorozwoju. Tak wartościowej, że po zagubieniu pierwszego egzemplarza (lipiec 2009, pociąg relacji Warszawa Centralna-Białystok), musiałem kupić drugi.

O jakim mówię tytule?

O Sztuce pisania perswazyjnych tekstów autorstwa Piotra Michalaka i Jakuba Woźniaka.

Licząca niecałe 200 stron pozycja jest niesamowitym kompendium wiedzy skierowanej do … no właśnie do kogo? Na pewno do copywriterów, osób szukających sprawdzonej wiedzy dotyczącej tworzenia mocnych ofert, biznesmenów, specjalistów od marketingu internetowego, a także szkoleniowców oraz wszystkich miłośników skutecznej reklamy.

Uwaga! Osobom, które już jakiś czas zajmują się marketingiem oraz promocją, książka może wydać się nudna (informacja sprawdzona na moich znajomych). Nie znajdą bowiem w niej „nowych dla siebie” wiadomości. Zachęcam również i te osoby do zakupu –Sztuka pisania jest bowiem wielką pigułką tego, co najważniejsze w perswazyjnych tekstach, niezwykle pomocną do utrwalenia posiadanej już wiedzy.

Całość jest napisana prostym i zrozumiałym językiem, wzbogacona licznymi przykładami. Autorzy omawiają podstawy (od przekonań, przez elementarną wiedzę, po strategie) skutecznego copywritingu oraz uczą jak pozyskać zainteresowanie i zaufanie klientów (NOA -– najbardziej oczekiwana akcja).

Doskonale napisaną częścią książki jest ta ostatnia – Studium przypadku: nasza własna oferta copywritingu. Panowie dzieląc strony na dwie kolumny omawiają szczegółowo tekst swojej oferty. Zdanie po zdaniu, w sposób tak dokładny, że za każdym razem, gdy czytam ów rozdział, czuję się jakbym był na szkoleniu.

Gorąco polecam.

Piotr R. Michalak, Jakub Woźniak, Sztuka pisania perswazyjnych tekstów, Złote Myśli, 2008

Podcast (Odcinek 12) – Przepraszam, czy ten tekst jest trudny?- Gunning Fog Index

Dziś o narzędziu, o którego przydatności przekonałem się do dopiero po pięciu latach.

Pierwszy raz  ze współczynnikiem mglistości spotkałem się w 2005 roku. Wtedy to otrzymałem wiadomość od jednej z redakcji, bym poprawił tekst wykorzystując Fog Index (FI). Podobno materiał był za trudny dla odbiorców.

Nie znałem pojęcia, więc rozpocząłem poszukiwania. Wizyta w bibliotece (mieszkając w akademiku musiałem korzystać z sieci dostępnej na uczelni) rozwiązała wszystko.

Fog Index (autorstwa Roberta Gunning`a) okazał się narzędziem wykorzystywanym do sprawdzania trudności odbioru tekstu. Wystarczyło wykonać kilka obliczeń i już miało się  gotowy wynik. Zadowolony z odkrycia, snułem wielkie plany dotyczące możliwości jego wykorzystania. Rozpocząłem wyliczenia.

Okazało się, że niemal wszystkie moje teksty są zbyt skomplikowane dla przeciętnego czytelnika. Stąd wyżej wymieniony artykuł poprawiłem na oko- starając się wyjaśniać wszystkie zawiłości oraz trudne pojęcia.

A Fog Index? Postanowiłem nie zaprzątać głowy czymś, co nie jest mi potrzebne, a na dodatek jest  stosowane tylko w anglojęzycznych materiałach.  Jednak współczynnik mglistości nie dał o sobie zapomnieć.

W 2010 roku ponownie musiałem go wykorzystać na prośbę zleceniodawcy- chodziło o doskonałą zrozumiałość tekstu przemówienia. Tym razem poszło lepiej, bo trafiłem na artykuł autorstwa  Anny Seretny, który uzmysłowił mi, że współczynnik mglistości można (jednak) stosować w tekstach polskojęzycznych. Wystarczy wykonać małą zmianę.

Sprawdziłem. Działało.

Gdzie tkwił mój błąd? W ilości sylab. W anglojęzycznych tekstach przyjmuje się, że trudne słowo zaczyna się od trzech sylab (a tak właśnie liczyłem). Natomiast w naszej mowie złożoność słów zaczyna się dopiero od czterech.

Jeżeli nie znasz tego wzoru, chciałbym Ci o nim opowiedzieć. Możesz go wykorzystać zarówno do pisania artykułów, tekstów internetowych, życzeń, toastów, jak i wypracowań lub prac egzaminacyjnych.

Oczywiście, w dobie internetu istnieją programy do liczenia Gunning Fog Index. Jednak warto byś miał w swoim notatniku copywritera lub głowie wzór. Jest on bardzo prosty do zapamiętania.

1.Wybierz próbkę tekstu liczącą równo 100 słów.
2. Policz dokładnie słowa badanej próbki tekstu. (A)
3. Policz liczbę zdań.(B)
4. Policz średnią liczbę słów w zdaniach (A/B).
5. Policz trudne słowa- czyli liczące więcej niż cztery sylaby- o nich za chwilę. (C)
6. Policz procent słów trudnych.
7. Dodaj wyniki do siebie, a następnie sumę pomnóż przez 0,4.

0,4 x [ (A/B) + 100 x (C/A)]= Współczynnik mglistości

Do trudnych słów nie należą: nazwy własne oraz spójniki. Niektórzy zliczają również słowa wydłużone poprzez dodanie końcówki wynikającej z odmiany przez przypadki– jednak w swoich obliczeniach tego nie praktykuję.

Jak odczytywać wynik?

Im będzie on niższy, tym tekst jest czytelniejszy dla odbiorcy. Najbardziej pożądane są materiały, które nie przekroczą  FI 9.

Warto byś pamiętał, że otrzymana liczna wskazuje przybliżoną liczbę lat szkolnej edukacji- potrzebną do zrozumienia danego tekstu. Przekroczenie wskaźnika powyżej 16 FI  automatycznie zamieszcza tekst w grupy materiałów skierowanych do czytelników z wyższym wykształceniem.

Podcast (Odcinek 5) Piszesz? Mówisz? Nie zanudzaj!– Atrakcyjne elementy

Jedną z największych trudności, na które może natrafić copywriter, jest upór ze strony klienta, dotyczący umieszczenia w s z y s t k i c h podanych przez niego informacji w ograniczonej objętości tekstu.

Oczywiście, problem nie pojawia się, gdy dysponujemy ogromną (często nielimitowaną) przestrzenią. Przykładem może być zawartość folderu/katalogu, w której możemy pozwolić sobie na podział materiału na części, rozdziały oraz podrozdziały. Podobnie jest w przypadku wypełnienia rozbudowanych stron WWW.

Natomiast gdy copywriter ma umieścić potężną ilość danych na niewielkiej przestrzeni (ulotki/strony A4), zadanie komplikuje się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza dotyczy strony wizualnej. Widok nośnika zapełnionego od góry do dołu tekstem, wywołuje w umyśle odbiorcy zniechęcające pytanie: Czy ja mam to wszystko teraz przeczytać?, następnie odbiorca zmusza się do lektury lub odkłada na bok materiał. Drugi poziom leży w atrakcyjności tekstu.

Przyjrzyjmy się dokładniej owemu zagadnieniu.

Jeżeli czytelnik/słuchacz otrzyma „za jednym razem” ogromną ilość informacji, zapamięta tylko część z nich. Dokładnie od 5 do 9 informacji. Reszta umknie jego uwadze, w tym nawet te, które mówiący/piszący uważa za istotne.

Dobrym przykładem są tu wystąpienia publiczne osób kochających dużo mówić. Taki nadawca komunikatu, porwany wzniosłością chwili oraz znaczną liczbą odbiorców, dosłownie uwalnia wartki potok myśli. Po jego kilkunastominutowej (skoncentrowanej na jednym zagadnieniu) wypowiedzi słuchacz wie, że coś było powiedziane, zna dokładnie tematykę, ale nie jest w stanie powtórzyć wszystkiego.

Na pewno powiesz, przecież tekst pisany różni się od tekstu mówionego tym, że można wrócić do poszczególnych jego fragmentów. Chyba nie ma tu powyższego problemu?

A jednak istnieje. Bowiem, czy czytasz kilkukrotnie artykuły reklamowe w gazecie, zawartość folderów marketingowych, czy też teksty na stronie internetowej? Nie, bo nie masz na to czasu. Mimo to pamiętasz wszystko i działasz pod ich wpływem. Dlaczego?

Odpowiedzialny za to jest przemyślany układ argumentów/informacji.

Wszystkie zamieszczone w materiale informacje dotyczą tego, co zainteresuje konkretnego odbiorcę/ daną grupę docelową. Dlatego, jako konsumenci, czytając tekst o najnowszej paście do zębów, poznajemy korzyści płynące z jej używania. Dane dotyczące produkcji i składu nie są dla nas teraz istotne, a więc dowiemy się o nich dopiero w momencie zakupu.

Co więcej, dobry tekst sprzedający, na pierwszy rzut oka, może wydawać się zwykłym ciągiem zdań. Jednakże, przyglądając mu się bliżej zauważymy, że zawiera w sobie zmyślny schemat przekazania treści.

Informacje są przedstawiane odbiorcy zgodnie z priorytetem istotności. Najpierw wymienione są najważniejsze (dla użytkownika) korzyści, później mniej znaczące elementy, a na końcu te dopełniające całości.

W przypadku reklamy pasty do zębów (skierowanej do osób ceniących bardziej zdrowie, niż wygląd) ów schemat wyglądałby następująco:

  1. Gwarancja ochrony przed bakteriami.
  2. Ochrona szkliwa przed temperaturą.
  3. Ochrona dziąseł.
  4. Wybielanie zębów.
  5. Atrakcyjny uśmiech.
  6. Atrakcyjna cena.

Podcast (Odcinek 4) Piszesz? Mówisz? Nie zanudzaj!- Tematyczność

Wyobraź sobie salę pełną słuchaczy, którzy przyszli na wykład Sekrety średniowiecznych pisarzy. Zaproszony ekspert- prelegent wychodzi na środek auli i zaczyna mówić. Najpierw przedstawia zarys historyczno-literacki oraz elementy wyróżniające twórczość w tym okresie, by później przejść do wątku eposów rycerskich.

I tu pojawia się problem.

Ekspert zatrzymuje się przy motywie konia- wiernego towarzysza każdego wojaka, pozwala sobie na porównanie go z dzisiejszymi samochodami…

…i zaczyna długą, niczym średniowieczna legenda, opowieść o nowo zakupionym aucie. Nie zważając na pojawiające się uśmiechy i pomrukiwania opowiada o: mocy silnika, jakości prowadzenia, opiniach sprzedawców oraz znajomych, a także porównuje pojazd z konkurencyjnymi autami.

W dalszej części wystąpienia poruszony zostaje temat hagiografii, czyli żywotów świętych. Wówczas wykładającemu przypomina się jak bardzo irytuje go niedawny spór między episkopatem a rządem. Poświęca tej kwestii piętnaście minut. Gdy kończy mówić, na sali znajduje się już tylko kilka osób.

Znudzeni słuchacze zaczęli opuszczać spotkanie, bo uznali, że jednak przecenili jego wartość. Z przeświadczeniem o stracie czasu przeszli do kolejnych punktów swoich rozkładów dnia.

Podobnie zakończyłoby się to zdarzenie, gdy wykładowca, choć trzymałby się tematu, rozbudowywałby go o liczne wątki i adnotacje. Wówczas znudzenie szybko opanowałoby te osoby, które choć na chwilę wyłączyły się ze słuchania wypowiedzi- czyli prawie wszystkich obecnych na sali.

W powyższym przykładzie nadawca komunikatu miał kontakt bezpośredni z odbiorcami (widział ich, słyszał, miał okazję podejść do każdego). Mógł, widząc wychodzącą grupę, podbiec do nich, zagrodzić drzwi i obiecywać, że dalsza część wystąpienia będzie już na temat.

Gorzej mają osoby wybierające drogę pisemnego kontaktu z odbiorcą.

Czytelnicy unikają przegadanych tekstów. Jeżeli zauważą, że materiał jest nudny/ za długi / niezrozumiały, odłożą go na bok. Co ważne, nigdy (z własnej woli) nie wrócą do niego. A więc autor tekstu poniesie całkowitą porażkę. Bowiem nie ma najmniejszych szans na zatrzymanie czytelnika.

Chciałbym byś zapamiętał, iż treść strony WWW, reklamowego folderu, promocyjnej ulotki, czy też wystąpienia to nie nowa powieść Dan`a Brown`a, więc nie może być obszernym czytadłem. Konstruując ją zmyślnie dobieraj wątki, dbaj o precyzyjne przekazanie treści, no i przede wszystkim pisz/mów w sposób zrozumiały i atrakcyjny dla odbiorcy (o czym opowiem w kolejnym wpisie).

Podcast (Odcinek 3) Piszesz? Mówisz? Nie zanudzaj!- Spójność

Kiedyś otrzymałem pytanie : Kuba, dlaczego przed rozpoczęciem każdej pracy nad tekstem zbierasz tyle informacji oraz tworzysz plan? Przecież tracisz na to dużo czasu.

Chodzi o spójność przekazu, odpowiedziałem, tylko w ten sposób mogę ją uzyskać.

Nie potrafię usiąść przed kartką/ekranem komputera, zacząć pisać „na czysto” i zakończyć z pozytywnym efektem. Dotyczy to zarówno moich tekstów zawodowych, jak i tych literackich. Zawsze muszę mieć pod ręką przynajmniej plan treści (często dołączam do niego uprzednio specjalnie sporządzone notatki).

Rozpisując materiał na poszczególne partie wiem, że przekażę czytelnikowi tylko te informacje, które uznam za stosowne, w kolejności od najważniejszych po te z najmniejszym priorytetem. A dodatkowo mam pewność, że tekst nie zostanie przegadany.

Bowiem, zgodzisz się ze mną, że prawdziwym koszmarem jest przebrnięcie przez długie, wielowątkowe artykuły, wystąpienia, czy też zawartości folderów. Szybka dekoncentracja, powroty do początkowych akapitów, niezrozumienie tematu – to najczęstsze efekty konfrontacji z przegadanym materiałem.

Jak więc stworzyć spójny tekst?

To proste. Wystarczy tylko rozplanować szkielet treści, a następnie zwrócić uwagę na ilość zdań w poszczególnych akapitach.
Wiele osób traktuje stworzenie planu pisania jako upokorzenie rodem ze szkolnych lat nauki języka polskiego. Jednak gdy zostają postawione przed zadaniem stworzenia na szybko np. wypowiedzi, zaczynają się gubić w labiryncie wątków.

Nie natrafiłyby na ten problem, gdyby wcześniej przygotowały informacje, posegregowały je według priorytetu, a następnie umieściły w schemacie składającym się z punktów i podpunktów.

Należy pamiętać, że poszczególne rodzaje tekstów charakteryzują się odmiennym planem np. inaczej wygląda rozmieszczenie treści w przemówieniu od skonstruowania atrakcyjnego artykułu prasowego.

Jako drugi wymóg spójności tekstu wymieniłem ilość zdań w akapitach. Zmienia się ona w zależności od rodzaju tekstu. Na przykład: poszczególne fragmenty wpisu w tym blogu liczą nie więcej niż cztery zdania, natomiast gdy piszę artykuł prasowy lub treść wystąpienia stosuję (standardowo)5-7 zdań na akapit.

Należy również powiedzieć o mocy, jak sympatycznie nazywam, atrakcyjnych akapitów. Zabieg sprawdza się w prawie wszystkich rodzajach tekstów mówionych i pisanych. Polega on na mieszaniu ze sobą zdań różnej długości w obrębie jednego akapitu. Dzięki temu pozbywamy się monotonii poszczególnych partii treści. Zapewniamy też czytelnikowi lepszy odbiór naszego komunikatu.